Drugi mecz naszej drużyny w rundzie wiosennej i drugie zwycięstwo do zera. Tym razem pokonaliśmy zespół z Paszczyny i to na ich własnym boisku.
Spotkanie rozpoczęło się identycznie jak poprzednie. Juź w piątej minucie do prostopadłej piłki zagranej przez Łukasza Drąga doszedł Bartek Miazga i uprzedzając obrońców rywali "dziubnął" obok bramkarza, kierując ją do bramki. Mało brakowało, a niedługo cieszylibyśmy się prowadzeniem. Dosłownie kilka minut później mogliśmy stracić bramkę, ale piłka po strzale gospodarzy trafiła w słupek. Przez całą pierwszą połowę gra wyglądała podobnie. My próbowaliśmy konstruować akcje, zaś gospodarze kontratakowali. Swoje dołożyli także sędziowie, którzy gwizdali czasami naprawdę dziwne rzeczy. W 20 minucie gospodarze strzelili bramkę, lecz wcześniej odgwizdany został faul i ta nie została uznana. Podobna sytuacja była kilka minut później, lecz w drugą stronę. Do przerwy prowadziliśmy jedną bramką.
Po zmianie stron graliśmy bardziej asekuracyjnie, zwracając większą uwagę na defensywę, ale także ciągle próbując zdobyć kolejnego gola. Ciężko jednak było naszym graczom konstruować jakiekolwiek akcje, gdyż te ciągle przerywane były faulami, na które z pobłażaniem patrzył arbiter, często nie reagując tak jak należy. Nie do zatrzymania byli przede wszystkim Witek Wal i Bartek Miazga, którzy byli faulowani najczęściej. Jednak tylko dwóch zawodników obejrzało żółte kartki w meczu i oczywiście byli to zawodnicy naszego zespołu. Około 20 minut przed końcem z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Kuba Szewczyk. Po tym nasza defensywa grała w dosyć eksperymentalnym składzie jednak w dalszej części gry radziła sobie wzorowo. Po długim okresie walki w środku pola wreszcie udało się zaskoczyć rywali. Kilkanaście minut przed końcem fenomenalną akcją indywidualną popisał się nasz kapitan Waldek Miazga. Pomknął z piłką prawą flanką niczym 'pendolino', następnie mijając po drodze kilku obrońców wpadł w pole karne i zagrał przed bramkę. Tam w niebywałym zamieszaniu najlepiej zachował się wprowadzony kilka minut wcześniej Mariusz Nowak i wepchnął piłkę do bramki ustalając wynik na 0:2.
Podsumowując, był to jeden z najtrudniejszych meczów rozegranych przez nas w tym sezonie, jednak nasi piłkarze gryźli trawę przez 90 minut strzelając przy tym dwa gole i nie tracąc żadnego w kolejnym już meczu. Cieszy to tym bardziej, że graliśmy w nieco osłabionym składzie. Nieobecni byli Marcin Gola (praca), Kuba Jurczyński (studia), Arek Daniel (kontuzjowany) oraz Łukasz Chęciek (dochodzi do zdrowia po kontuzji)
Cieszymy się, że nasi nowi młodzieżowcy dobrze wkomponowali się w drużynę. Michał Książek rozegrał już drugi mecz pewnie zachowując się na boku obrony. Mariusz Nowak zaś strzelił swoją pierwszą bramkę dla Bodzosa. Oby tak dalej!
Cieszymy się także z świetnej formy strzeleckiej Bartka Miazgi i czekamy na więcej!
Liczymy, że uraz odniesiony przez Kubę Szewczyka okaże się niegroźny i będzie mógł wystąpić w najbliższym meczu.
Na koniec coś z humorem, choć nie wiem czy z tego należy się śmiać... Rozmowa z sędzią bocznym i jego odpowiedź na pytanie, dlaczego nie egzekwują w odpowiedni sposób przewinień, w których oczywistym jest pokazanie żółtego kartonika. Oto odpowiedź: My nie chcemy dawać kartek, bo za kartki trzeba płacić...
Widać, jesteśmy bogatą drużyną, bo sędziowie stwierdzili, że stać nas na opłacenie AŻ DWÓCH żółtych karteczek... :)
Kolejny mecz już niedzielę. Na własnym terenie podejmiemy drużynę LKS Góra Motyczna.
Początek o godz. 11:00. ZAPRASZAMY!